Menu

.

piątek, 31 lipca 2015

Klub Idrix 1: Prolog

Decyzja zapadła. Przygody Idrix rozpoczynają się na nowo. Tym razem nieco inaczej. Zacznijmy od nowego prologu. Po więcej opowiadań zajrzyjcie na: http://idrixclub.blogspot.com/
oraz http://phoenixflamefairy.deviantart.com/
Mężczyzna szedł szybkim krokiem przez wystawny hol. Mijał obojętnie okazałe rzeźby po obu stronach, na widok których każdy by się choć na chwilę zatrzymał. Czerwony dywan, ze złotymi obramowaniami tłumił odgłosy jego kroków. Dotarł do dużych drzwi. Były na nich wyrzeźbione roślinne motywy. 
   Gdy strażnicy przed nimi rozpoznali mężczyznę, otworzyli je bez słowa. Ostatnimi dniami bywał tutaj tyle razy, że przyzwyczaili się do jego obecności. Wszedł do ogromnej sali. Rzeźbione kolumny podtrzymywały wysoki strop, przez witraże w oknach wpadało światło zachodzącego słońca. Wypolerowana podłoga ukazywała jego odbicie. Naprzeciwko drzwi stały dwa trony. 
   Na jednym z nich siedział wysoki mężczyzna. Miał lekki zarost na twarzy, ciemnobrązowe, krótkie włosy, utrzymywane w ładzie złotą koroną oraz brązowe oczy, które patrzyły z uwagą na zbliżającego się człowieka. Ubrany był w brązowe spodnie, wysokie do kolan, czarne buty, na białą koszulę narzucił czarną tunikę, spiętą pasem. Przez ramię przerzucił skórzany pendent, tak że srebrna pochwa znalazła się u jego lewego boku. Gdy tylko wszedł mężczyzna, automatycznie sprawdził, czy miecz luźno wychodzi z pochwy. Pod szyją miał złotą klamrę, która utrzymywała na jego ramionach ciemnoczerwony, zdobiony płaszcz. Był postawnym mężczyzną, który zawsze wiedział czego chce.
   Po jego prawej stronie siedziała kobieta, żona króla. Intensywnie zielone, inteligentne oczy spojrzały z niepokojem na posłańca. Miała długie, jasnobrązowe włosy, od połowy fioletowe; złota korona, nieco mniej masywna niż u męża, lecz rzucająca się w oczy, utrzymywała je, by nie wpadały jej do oczu. Miała niebieską, długą suknię, spiętą paskiem, do którego przymocowała pochwę ze sztyletem. 
   Na jej kolanach bawiła się trzyletnia dziewczynka, ich córeczka, następczyni tronu. Mała miała długie włosy do połowy pleców, ich kolor odziedziczyła po ojcu, lecz coś po matce w nich też się znalazło, dziewczynka miała fioletowe pasemko; oczy, o kolorze równie intensywnym co u matki, nie zauważyły jeszcze przybysza. Miała na sobie fioletowo różową, długą sukienkę. W ręce trzymała pluszowego pieska. Pluszak miał brązowe uszy i ogonek, zaś tułów, łapki i głowę białą.
   Przybysz podszedł do tronu, ukłonił się, jednocześnie przykładając prawą pięść do serca. Widać było, że nie ma dobrych wieści. Dziewczynka zauważyła go i zeskoczyła z kolan matki. Usiadła w pobliżu na podłodze.
   - Melduj – rozkazał król.
   - Tak jest, wasza wysokość – ponownie skłonił się. – Obawiam się jednak, że nie mam dobrych wieści. Przedostali się.
   - Jak to? – spytała królowa.
   - Nie mam pojęcia, pani. Można by powiedzieć, że są odporni na naszą magię.
   Królowa spojrzała niespokojnie na męża.
   - Jakie straty w ludziach? – spytał król.
   - Jedna dziewiąta obrońców, królu – odezwał się niepewnie mężczyzna. – Okazało się również, że wśród naszych ludzi byli asasyni wroga. Przybyli po Płomień.
   Król skrzywił się.
   - Adamie… - kobieta położyła swoją dłoń na dłoni męża. – Co teraz?
   Mężczyzna odchrząknął.
   - Nie wiem czy mogę… - powiedział mężczyzna, a kiedy król skinął z aprobatą głową, podjął – może wasze wysokości udałyby się w bezpieczniejsze miejsce?
   Mina króla Adama starczyła za odpowiedź.
   - To byłaby ostateczność – odezwała się królowa. – Póki co zostaniemy, by wspierać obrońców…
   Przerwał jej nagły wybuch, gdzieś blisko sali tronowej. Usłyszeli krzyki. Dziewczynka podbiegła do matki, a ta wzięła ją na ręce i przytuliła.
   - Boję się, mamusiu… - wyszeptała dziewczynka z płaczem.
   Matka pogładziła ją uspokajająco po plecach.
   - Wszystko będzie dobrze kochanie, zobaczysz…
   Zerwała się z tronu, gdy szczęk broni się przybliżył. Metaliczny brzęk oznajmił, że Adam oraz posłaniec dobyli mieczy. Stanęli w gotowości w pobliżu tronów.
   - Uciekaj Esmeraldo – polecił król.
   - Nie – zaprotestowała. – Zostanę i wam pomogę.
   - Musisz chronić naszą córkę i Płomień – powiedział i podszedł do niej, a ona postawiła na chwilę na ziemi córeczkę, która skorzystała z okazji i wzięła swojego pluszaka. – To twój obowiązek.
   - Wiem… - wyszeptała – ale nie chcę cię opuszczać…
   - Ja również. Cokolwiek by się stało wiedz, że cię kocham…
   W tej chwili zostały wyważone drzwi do sali.
   - Uciekaj! – polecił jej Adam.
   Kobieta nie czekała ani chwili, porwała na ręce dziewczynkę i pobiegła w kierunku tajnego przejścia. Gdy się obejrzała, zobaczyła że jej mąż walczy z napastnikami. Marmurową posadzkę znaczyły ślady krwi. Z pomocą magii otworzyła przejście.
   Spodziewali się tej chwili, gdy Azura wyśle doborowych wojowników by przejęli Płomień Feniksa. Przygotowali wszystko tak, by ochronić najsilniejszą moc tej planety, Silentix’u. Całe dnie spędzili opracowując strategię, która pozwoliłaby im odnieść zwycięstwo. Teraz wszystko zależało od Esmeraldy i tego czy zdąży zanim ją dopadną. Biegła przez korytarze dla służby, teraz puste. W oknach mignął jej zachód słońca. Ostatnie promienie zabarwiły niebo krwawą czerwienią. Esmeralda miała przeczucie, że tak jak niebo, będzie to krwawa noc. Usłyszała za sobą bojowe wrzaski. Musiała tam dobiec, tylko tam zadziała zaklęcie.
   Jeszcze chwila. Żołnierze nie dawali za wygraną. Koło królowej przeleciał bełt z kuszy. W pewnym momencie, korona została strącona, a kobieta usłyszała wrzask triumfu, włosy opadły, teraz niepodtrzymywane niczym, jednak kobieta nie poprawiła ich.    Stawka była zbyt wysoka. Dziewczyna zaciskała w jednej ręce pluszowego psa, a w drugiej suknię mamy i przytulała się do niej.
   W końcu były na miejscu, w na pozór ślepym korytarzu. Esmeralda postawiła dziewczynkę.
   - Posłuchaj mnie uważnie – powiedziała patrząc dziewczynki. – Jednak nie mogę iść z tobą. Pamiętaj jednak, ja i tatuś kochamy cię.
   - Mamo, ja nie chcę – chlipnęła dziewczynka i pociągnęła noskiem.
   - Będzie dobrze – odgarnęła jej włos z czoła i zdjęła swoją bransoletkę. – Strzeż Kamienia Ziemi, to bardzo ważne.
   Dziewczynka pokiwała główką. Żołnierze byli coraz bliżej, więc królowa wyczarowała portal.
   - Idź – popchnęła małą. – U cioci Armonii i wujka Amanda będziesz bezpieczna… Oni nie będą cię ścigać. Nie rozpoznają cię, ale wierzę, że kiedyś złamiesz zaklęcie...
   Dziewczynka weszła w portal, a jej matka wyciągnęła sztylet. Ostatnią rzeczą, którą usłyszała mała, były słowa matki, która tylko w ostateczności miała rzucić to zaklęcie. Kobietę otoczyła poświata potężnej magii.
   - Czar Zapomnienia!
   Jasny błysk rozświetlił cały korytarz.


2 komentarze :

  1. ALE SUPER JESTEM CIEKAWA CO BĘDZIE POTEM. PS.CZY BĘDĄ OBRAZKI.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ope. Ciekawe co będzie dalej :3

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za wszystkie komentarze.